Anoreksja nervosa

Anoreksja nervosa to niemy krzyk, gdy wewnątrz danej osoby jest przeogromny ból.

Anna Budnik


Anoreksja nervosa to choroba niezrozumiana i stygmatyzowana. 

W społeczeństwie nierzadko wciąż niesprawiedliwie postrzegana jako moda, widzimisię, faza dojrzewania. Nieprawda. 

To choroba zaburzeń odżywiania o podłożu psychicznym.

Anoreksja nervosa to oficjalnie klasyfikowana choroba psychosomatyczna, której działanie oraz konsekwencje rujnują zarówno zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. 

Niegdyś o anoreksji mówiło się wyłącznie w kontekście zdrowia fizycznego, które niszczone jest poprzez autodestrukcyjne zachowania. Tym przecież wprost nazwać można: głodówki, ograniczanie podaży energii do minimum, przeczyszczanie się, obsesyjny wysiłek fizyczny czy samookaleczenia.


Największym błędem, jaki nadal popełniamy, jest skupianie się wyłącznie na tym – wyglądzie zewnętrznym i zachowaniach.

To z jednej strony naturalne, gdyż niedożywienie i eksploatacja organizmu do maksimum są faktem oraz realnym zagrożeniem życia. Jednak musimy sobie uświadomić, że psychiczne wycieńczenie również, a rola jako odgrywa tu psychika jest kluczowa.

Anoreksja nervosa jest w głowie. Tam powstała i stamtąd rozprzestrzeniła się siejąc destrukcję w ciele. 

Najpierw były zaburzone myśli, potem, w ich konsekwencji, zaburzone zachowania. Zatem chcąc pomóc osobie chorej realnie wyplenić obsesyjne rytuały choroby, czyli w efekcie wzmacniać jej/jego organizm (zdrowie fizyczne), musimy zatroszczyć się o zdrowie psychiczne. 

Skąd te zachowania? Nikt z dnia na dzień nie obudził się i nie zaczął robić ich ‘ot tak’, bez intencji. Wprowadzać detoksy, liczyć kalorie, eliminować całe grupy produktów, czytać etykiety, ćwiczyć codziennie, tworzyć cały system wartości wokół ciała, jedzenia, aktywności fizycznej i przez ten pryzmat (perfekcyjnego wzorca i ideału) oceniać swoją wartość jako człowieka. Pojawienie się tych krzywdzących zachowań to już moment eksplozji tego, co było wcześniej bardzo długo skrywane. Nawarstwiało się, rosło, przygniatało coraz bardziej. Musiało wreszcie znaleźć ujście.


Każda osoba, na którą za rogiem czyhała anoreksja nervosa czuła się ze sobą po prostu źle. Powiedzieć, że nie akceptowała swojego ciała to ogromne uproszczenie.

On/a nie akceptował/a samego/ej siebie jako człowieka. Osoba chora uważała się za mniej wartościową, zawsze gorszą, ignorowaną, nieakceptowaną, mniej ważną. Odstającą od innych pod kątem urody, sprawności fizycznej, inteligencji, umiejętności nabytych itd. Mniej interesującą, nieciekawą, nijaką, nie mającą nic do zaoferowania, nudną, śmieszną, żałosną czy wręcz obciachową.


Choć zapewne na zewnątrz, dla otoczenia, codziennie przywdziewała maskę uśmiechu, nie była ani szczęśliwa, ani spełniona, czegoś jej/jemu bardzo brakowało.

Takie były jej/jego indywidualne i subiektywne interpretacje rzeczywistości – siebie oraz swojego miejsca w świecie. I to na bazie tych wyobrażeń powstały zerojedynkowe, radykalne przekonania.


Anoreksja zwabiła mówiąc, że podążanie za jej nakazami i zakazami wszystko to zapewni – rozwiąże kryzysy, oddali lęki, uciszy trudne emocje i przede wszystkim da ‘nowe ja’.

Wykreuje nową tożsamość.

Anoreksja jednak nic z tego, co obiecała nie dała. Wręcz odwrotnie – zaczęła zabierać jeszcze więcej.

Odbierać spokój, ulgę, bezpieczeństwo, wartość, samoakceptację. Osoba chorująca na anoreksję żyje w więzieniu i wie o tym. Bardzo chce się wyrwać, ale to okrutnie trudne…